środa, 5 marca 2014

Prolog

    Szłam ulicą a po policzku ciekły mi łzy, lewy policzek był ciągle nabrzmiały po ostatnim uderzeniu. Nie umiałam sobie z tym poradzić, już nie potrafiłam powiedzieć "Kochanie, nic się nie stało. Uspokójmy się i napijmy się herbaty", nie umiem go potem przytulić. A co dopiero położyć się obok niego w łóżku. Od kilku tygodni ze sobą nie sypiamy, albo on albo ja nocujemy na kanapie w salonie.
Wyprowadziłabym się ale nie mam gdzie, mama nie żyje a ojciec jest alkoholikiem. Przyjaciół w Bradford nie mam. Stanęłam przy sklepowej witrynie i popatrzyłam na wystawę "Kiedyś marzyłaś że będziesz takie nosić, kiedyś on ci je obiecywał. Perrie Edwards, on ci wiele obiecywał... Że się zmieni też obiecywał, a teraz już jest za późno, on przegrał życie. A ty razem z nim upadasz na dno" - powiedziałam sama do siebie a po policzku pociekły mi kolejne pojedyncze łzy.
- Przepraszam, czy mogę pani w czymś pomóc? - podeszła do mnie ekspedientka ze sklepu przed którym stałam.
- Nie, dziękuję i przepraszam - powiedziałam i pewnym krokiem ruszyłam przed siebie... Zrobiłam kilka kroków i upadłam. Kobieta szybko do mnie podbiegła.
- Nic się pani nie stało - powiedziała pomagając mi wstać.
- Nie, przepraszam. Potknęłam się, lepiej już pójdę - chwyciłam się za brzuch i odeszłam nim zdążyła zaprotestować...
"Malutka musimy sobie poradzić bez tatusia, bo Zayn i ja już raczej nie będziemy razem. Obiecuje ci że nie pozwolę by ciebie też uderzył" - zapłakałam i ruszyłam przed siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy